czwartek, 27 lipca 2017

Workshop & Training School

Kilka słów o tym, co przechodzi każda au pair zanim dotrze do rodzinki :)

Jeśli chodzi o Workshop, sprawa jest raczej prosta - trzeba się zalogować na platformie internetowej, ktoś z agencji robi szkolenie online (słychać tylko głos - zero obrazu), a uczestnicy mogą zadawać pytana na zbiorowej konwersacji. Całość trwa około godziny. Generalnie szkolenie bardzo mało interesujące, ale żeby pojechać, trzeba je przejść :)

Jeśli chodzi o TS, sprawa znacznie bardziej skomplikowana.. Na lotnisku czekała na mnie dziewczyna z Cultural Care, po przybyciu reszty naszej grupy, zadzwoniła po autobus.. niestety czas oczekiwania: 40 min, wszyscy mega zmęczeni, ale mimo to ekscytacja nową sytuacją nie pozwoliła na narzekanie :p Kiedy już wsiadłyśmy do autobusu, prawie każdy uciął sobie drzemkę i ruszyłyśmy do kampusu. Powitała nas ekipa z agencji, ciepła pizza i kilka przydatnych informacji. Generalnie byłam całkiem zadowolona po tak słabym początku.. Dostałyśmy klucze, hasło do Wi-Fi, mapę i ruszyłyśmy do naszych pokoi :) Już z facebookowiej grupy au pair wiedziałam, że nie ma co liczyć na luksusy, ale co tam, przecież to tylko kilka dni, a ja nie jestem jakąś księżniczką na ziarnku grochu! Pokój jak to pokój w akademiku, troszkę przypomina więzienie, ale nie ma co narzekać, warunki znośne :) Cała zachwycona, że oto nastał czas na spanie, postanowiłam pościelić sobie łóżko! xD rozkładam prześcieradło (takie z gumką na materac), zwykłe prześcieradło, poduszkę ubieram w poszewkę, widzę jeszcze koc, ale HALO, GDZIE JEST KOŁDRA?! Otóż jak się okazało, kołdry nie ma :D Chyba chcieli, żebyśmy poczuły się jak Bear Grylls!

Co do ogólnej atmosfery, jest naprawdę rewelacyjna, wszędzie pełno ludzi z każdego zakątka świata, różnych języków, nowych znajomości.. Jednym słowem, wymiana kulturowa! :) Zajęcia trzeba przyznać długie i niezbyt ciekawe, ale nasza nauczycielka Carolyn daje rade. Jest pełna energii, bardzo pozytywnie nastawiona do życia i widać, że lubi to, co robi :)

Kampus (poza pokojami!) jest naprawdę śliczny i całkiem spory. Wszędzie rosną drzewa i inne roślinki, na każdym rogu można spotkać szare wiewiórki (są urocze!!!) Mnóstwo ławek i widoki jak z amerykańskiego filmu :) Jedzonko w przeciwieństwie do tego co słyszałam, jest całkiem niezłe :)


Nie mogę się doczekać spotkania z host rodzinką!

środa, 26 lipca 2017

COŚ SIĘ KOŃCZY, A COŚ ZACZYNA

Pozdrowienia z Training School!

Ale zaczynając od początku..
Po pożegnaniach z rodziną i przyjaciółmi przyszedł czas na najdłuższą, jak do tej pory, podróż w moim życiu! Około 2.30 w nocy ruszyłam na dworzec PKP. Pociąg miał być o 3.15, ale jak to zwykle bywa z pociągami - był opóźniony. Troszkę mnie to zirytowało, pomyślałam jednak, że tylko 30 min, a i tak założyłam, że coś może pójść nie po mojej myśli i mam zapas czasu :) po pół godzinie, okazało się, że opóźnienie urosło jednak do 60 min.. i tu zaczęłam się stresować, że jeszcze chwila i mój zapas czasu się skończy! Niestety nie miałam możliwości dłużej narzekać na nieudolność PKP, ponieważ na rękaw (z prędkością światła) narobił mi gołąb xD oj tak, skutecznie udało mu się zwrócić wszystkie złe uczucia na ptactwo i zmotywować do podjęci kroków ku zostaniu w przyszłości piekielnie dobrym myśliwym..
Kiedy nadjechał upragniony pociąg ochoczo, z czystym już rękawem, ruszyłam do swojego przedziału... w którym, jak się okazało, zamieszkiwał pewien nie najlepiej pachnący pan po kilku piwkach !!!

Po tej doskonałej podróży do Warszawy byłam szczerze załamana i spodziewałam się najgorszego, jednak jak się okazało- niepotrzebnie :)

Moje walizki i ja, przeszłyśmy kontrolę i wylądowałyśmy w samolocie linii British Airways. Lot nie obył się bez turbulencji, ale bezpiecznie dotarłam na lotnisko w Londynie! I tu zaczęła się część podróży, o którą najbardziej się obawiałam (jestem chodzącym brakiem orientacji w terenie, a na przesiadkę miałam tylko godzinę!). Pomimo całkiem sporego stresu, po kilku minutach odetchnęłam z ulgą- pracownicy linii American Airlines stali na każdym zakręcie i wskazywali drogę swoim pasażerom ;) wszystko szło jak po maśle, jeszcze tylko kontrola i ... no właśnie, kontrola! Mój plecak zaświecił się na czerwono i musiałam bardzo długo czekać na kontrolę szczegółową! Okazało się, że sprawcą jest psikacz do nosa, który powinien być w torbie z płynami.. Jednak prawdziwym problemem okazał się czas

Podeszłam do jakiejś pani, żeby zapytać gdzie powinnam iść, a ona z przerażeniem krzyknęła RUN! YOU HAVE TO RUN!! (prawie jak Forest Gump!) Ciśnienie podskoczyło mi do 200, w głowie myśli o tym jak wracam do domu, bo zwiał mi samolot i pobijając wszystkie swoje rekordy życiowe, pomknęłam jak antylopa. Jakaś miła pani na końcu drogi okazała litość i pozwoliła przejść do samolotu. I tutaj muszę przyznać, że linie AA zrobiły na mnie ogromne wrażenie :) na samym początku spotkałam stewarda, który był zażenowany tym, że musiałam biec, zaczął mnie wachlować jakąś kartką i walnął doskonałego suchara :D Następnie przeszłam do mojego wypasionego fotela ( w przeciwieństwie do poprzedniego lotu, dało się wygodnie rozprostować nogi) uzbrojonego w tablet z różnymi zabijaczami czasu, dostałam kocyk, poduszkę i słuchawki. Podczas lotu nie przymierałam głodem (jedzonko jak na samolotowe warunki, naprawdę całkiem niezłe i dość sporo). Lot był rewelacyjny i nie wiem nawet kiedy zleciał (pewnie dlatego, że cały przespałam).

Na lotnisku w JFK przeszłam kolejne kontrole bagażu i bezpieczeństwa, miły pan z okienka zaczął śpiewać mi jakieś piosenki o Californi i wypowiedział magiczne słowa "welcome in the USA" Które oznaczały, że nie ma się już czego obawiać, ostatecznie i nieodwołalnie zostałam Au Pair :D


piątek, 7 lipca 2017

WSZYSCY MAJĄ WIZĘ, MAM I JA!

Czas się pochwalić efektami rozmowy z konsulem.. Poszło szybko łatwo i przyjemnie, dostałam wizę!!!

Jeśli chodzi o szczegóły, to dotarcie do Warszawy, a później do ambasady obfitowało w różnego rodzaju niepowodzenia i dziwne przygody, ale sama rozmowa poszła zupełnie gładko :)

Wszyscy radzili mi się nie stresować, jednak czułam się jak w dniu egzaminu na prawo jazdy- niby wszystko ok, ale jakaś niepewność z tyłu głowy nie pozwala się zrelaksować. I właśnie na tą niepewność i poddenerwowanie zrzucam odpowiedzialność, za wszystkie drobne niepowodzenia tamtego dnia. Właściwie najbardziej przeraziłam się, kiedy po przewertowaniu wszystkich dokumentów nie znalazłam jakiegoś potwierdzenia zapłaty- pełna panika! Już zaczęłam sobie wyobrażać jak przez moje zapominalstwo tracę szansę na wyjazd, ale koniec końców udało się zdobyć i wydrukować dokument przed rozmową.

Jak to wszystko wygląda??

1. Kolejka przed ambasadą - nie była jakaś mega długa, stałam w niej max 10 minut, jednak jak się później okazało nie ważne o której przyjdziesz, rozmowę i tak masz o godzinie, którą wybrałeś przez internet.

2. Po wejściu, pracownicy ambasady sprawdzają paszport, skreślają nazwisko z listy i kierują do bramek bezpieczeństwa (kontrola podobna do tej na lotnisku). Wszyscy pracownicy byli bardzo mili, uśmiechnięci oraz pomocni, mówili po polsku i starali się wspierać, a nie stresować :)

3. Przechodzi się do następnego budynku (bynajmniej w Warszawie, bo w Krakowie ponoć wygląda to zupełnie inaczej). Miły pan sprawdza wszystkie dokumenty - ds, paszport i potwierdzenie spotkania, spina je razem i wydaje numerek, taki jak w urzędzie.

4. Czekanie na rozmowę z konsulem - duża sala z ogromną ilością krzeseł (dużo osób przychodzi za szybko, przez co muszą długo czekać). Otwartych było kilka okienek (też przypominających te w urzędzie, albo na poczcie xD), po pokazaniu się swojego numerka podchodzi się do jednego z okienek. Ja oczywiście byłam chyba z 40 min za wcześnie, więc troszkę sobie poczekałam, ale dzięki temu mogłam zobaczyć jak takie rozmowy wyglądają (okienka są na tyle blisko od krzesełek, że wszystko słychać)

5. Rozmowa z konsulem, czyli najbardziej stresująca chwila trwała może 5 min. Musiałam zeskanować swoje odciski i odpowiedzieć na kilka pytań - Dokąd jadę, ile dzieciaków jest w mojej HF, czy rozumiem swoje prawa, co zamierzam robić po powrocie i czym zajmują się moi rodzice. Zaraz po tym usłyszałam "your visa is approved!"

Z początku stresowałam się w jakim języku powinnam rozmawiać z konsulem ( wszyscy w ambasadzie mówili do mnie po polsku). Konsul zaczął rozmowę witając mnie radosnym "dzień dobry", ale gdy tylko się zorientował, że jadę na program au pair, przeszedł na angielski.

No i jeszcze ostatnia sprawa, która bardzo mnie stresowała przed rozmową - jak należy się tam ubrać?? Większość osób w ambasadzie wybrała ciuchy w stylu smart casual, choć były i takie ubrane bardzo elegancko i takie zupełnie plażowe stylówki :) Generalnie, jeśli ktoś wybiera się na taką rozmowę, sugeruję ubrać się schludnie, ale bez przesady, tak jak na codzień, kiedy gdzieś wychodzicie (np. na kawę z koleżanką).

Wiza dotarła do mnie 6 dni po rozmowie (spotkanie miałam w ubiegły piątek)


 Wygląda na to, że do wyjazdu zostały mi 2 tygodnie!


środa, 21 czerwca 2017

PRZEDWYJAZDOWA GORĄCZKA

Do wylotu jeszcze miesiąc, ale czas kurczy się i mam wrażenie, że doba jest za krótka :)

Przede wszystkim wiza, która spędza mi sen z powiek.. Poważnie! Niby nie ma się czym stresować, ale cały czas rozmyślam, co jeśli jednak jej nie dostanę? Byłoby to mega niekorzystne w mojej obecnej sytuacji - wszystkie sprawy związane z pracą i szkołą już pozamykane i musiałabym wszystko zaczynać od zera!
Postanowiłam kilka dni temu poszukać informacji w internecie na temat tego, jak inni radzą sobie podczas takiej rozmowy, ale mnóstwo tam sprzecznym i mało optymistycznych wiadomości. Ostatecznie zadzwoniłam do mojej konsultantki, która dokładnie wyjaśniła mi co i jak, że nie ma się co bać, a odmowa wizy dla au pair to prawdziwa rzadkość :) Odrobinkę mnie to uspokoiło, ale chciałabym już mieć tą rozmowę za sobą. Mam nadzieję, że strach ma wielkie oczy i już niedługo będę mogła się pochwalić wizą!

Kolejna sprawa, nad którą muszę popracować, to wybór prezentów dla mojej host rodzinki.. Bardzo mi zależy, żeby były związane z Polską, praktyczne i niedrogie :) Czy się uda? Pojęcia nie mam!

Dla hostów kupiłam już płytę z różnymi polskimi piosenkami (tylko 19 zł w empiku!) myślę jeszcze o książce kucharskiej z polskimi przepisami (hostka uwielbia gotować) i typowych polskich słodyczach

Jeśli chodzi o dzieciaki, robi się trudniej, bardzo chciałabym kupić im książkę z polskimi bajkami po angielsku, torbę do kolorowania z polskim wzorem i jakieś gry planszowe/puzzle związane z naszym krajem. Przeszukałam cały internet i zaczynam się martwić, bo mało firm oferuje tego typu produkty, a jeśli jakaś już oferuje, to zazwyczaj są bardzo drogie, albo kiepskiej jakości. Poszukam jeszcze, mam nadzieję, że z sukcesem, a jak się nie uda, to będę musiała zmienić koncepcję :(

Jeśli chodzi o pozostałe przygotowania, to idą pełną parą, jestem bardzo podekscytowana, planuje podróże i zaczynam się zastanawiać nad dodaniem paru pozycji do mojej "to do list". Zastanawiam się też nad założeniem jakiegoś kalendarza, żeby planować finanse, czas i jakoś wszystko pogodzić, żeby maksymalnie wykorzystać swój rok :)

Buziaki,
M

środa, 7 czerwca 2017

NIE TAKA WIZA STRASZNA JAK JĄ MALUJĄ!

Postanowiłam się podzielić swoimi odczuciami dotyczącymi zdobywania wizy (której jeszcze nie mam :D). Szukając informacji w internecie i słysząc co-nieco na ten temat od znajomych, byłam przerażona! Wyglądało na to, że czekają mnie długie godziny spędzone na mozolnym wypełnianiu sterty papierów..

Jak się okazało wcale nie było tak źle :)

1. Po przesłaniu wszystkich papierów i wpłaceniu opłaty programowej, dostałam od agencji dokumenty i instrukcje dotyczące składania wniosku o wizę. Wszystko było opisane krok po kroku, pytanie po pytaniu, więc właściwie nie miałam wątpliwości co i jak wypełnić

2. Strona na której wypełniałam wniosek i odpowiadałam na pytania jest po angielsku, ale można zaznaczyć polskie tłumaczenie, więc jeśli ktoś obawia się, że czegoś nie zrozumie- nie ma czego się bać!

3. Pytania faktycznie są troszkę dziwne i zbyt szczegółowe (np. czy jestem terrorystką, czy kiedykolwiek handlowałam ludźmi, czy w ciągu ostatnich 10 lat zajmowałam się prostytucją) Jednak byłam przygotowana na kilka godzin męczarni, a okazało się, że wszystko można załatwić w godzinę!

4. Po przebrnięciu przez część pierwszą, trzeba założyć profil na stronie http://www.ustraveldocs.com/pl_pl/  i umówić się na rozmowę z konsulem. Wszystko (tak jak poprzednio) miałam opisane w instrukcji od agencji, więc poszło gładko :)

5. Opłata - 160$ i tutaj warto poświęcić chwilę na wyjaśnienie

  • jest bezzwrotna, więc jeśli nie masz pewności, czy dobrze ją wysłałeś/aś , absolutnie nie rób tego drugi raz (jeżeli dojdą 2 przelewy, ten drugi nie zostanie zwrócony!)
  • po dokonaniu wpłaty trzeba poczekać 24 godziny, żeby kontynuować 
6. Kiedy opłata się zaksięguje można wybrać datę spotkania, a potwierdzenie przychodzi na maila

No i właściwie tyle :) Stresowałam się bardzo przed całym tym wypełnianiem (nie jestem królową księgowości), jednak okazało się, że to nic skomplikowanego! Na początku usiłowałam znaleźć jakieś info na ten temat na grupie na fb, ale dziewczyny nie opisywały szczegółowo co i jak. Teraz już wiem dlaczego - instrukcja jest na tyle pomocna, że nie ma potrzeby rozwodzić się w tym temacie :)


Jeszcze jedna przydatna wskazówka: PAMIĘTAJCIE, ŻE NA SPOTKANIE Z KONSULEM TRZEBA POCZEKAĆ! (szczególnie w okresie wakacyjnym) U mnie najbliższy termin był za 3 tygodnie, a do wyjazdu tylko 1,5 miesiąca! Troszkę na styk i wiem, że będę się tym stresować.. Więc im szybciej tym lepiej! :)

Odezwę się po rozmowie z konsulem (oby pozytywnej!)

M.

wtorek, 23 maja 2017

PAPIEROLOGIA I KOSZTY WYJAZDU

Kiedy znalazłam swój perfect match, odetchnęłam z ulgą i pomyślałam "koniec wypełniania, odpowiadania na pytania, mailowania z agencją, czas na relaks!" No cóż.. jak się okazało wypełnienie aplikacji i szukanie wymarzonej rodzinki to dopiero wierzchołek góry lodowej. A co przyszłe au pair czeka później?

Przede wszystkim milion maili i telefonów, samo potwierdzenie mojego matchu trwało tydzień. Następna sprawa, to wysłanie dokumentów (umowy z agencją, skanu prawa jazdy, świadectwa, oświadczenia o niekaralności i zaświadczenia od lekarza) no właśnie.. zaświadczenie od lekarz jak się okazało spowodowało kolejne opóźnienia, ponieważ nie każdemu lekarzowi takowe chce się wypisać (dwie strony A4, które wymagają poszperania w karcie zdrowia i odrobinę dobrej woli).. Jednak po moich usilnych namowach, otrzymałam wszystkie dokumenty :) Nie było łatwo, ale grunt, że wszystko zostało załatwione.

Jak się okazuje, przed aplikowaniem o wizę, potrzebujemy jakiś dokumentów od agencji (po przesłaniu podpisanej umowy i zapłaceniu faktury) więc z umówieniem się na rozmowę o wizę muszę jeszcze chwilę zaczekać. Mam nadzieję, że jak uporam się z tą sprawą, zakończą się moje papierkowe cierpienia ;)

Tymczasem chciałabym jeszcze podzielić się z wami fakturami, które dostałam:

Gwarancja zwrotu opłat  250.00 zł

Oplata programowa  1,399.00 zł

Ubezpieczenie sportowe 360.00 zł

Ubezpieczenie rozszerzone  2,100.00 zł

Ubezpieczenie na 13. miesiąc 360.00 zł

Ubezpieczenie sportowe 13. miesiąc  120.00 zł

No cóż, troszkę tego jest.. dochodzą jeszcze inne koszty (przesłanie dokumentów, zaświadczenie o niekaralności, prezenty dla host rodziny, walizki itd) jednak warto pamiętać o kosztach wizy (około 600 zł)

Będę informować na bieżąco jak tylko zacznę walkę z dokumentami wizowymi :P

No i jeszcze na koniec jakaś dobra wiadomość, kupili mi już bilety, lecę do NY z  przesiadką w Londynie, a do Californii z przesiadką w Teksasie! Nie jest źle, nie mogę się już doczekać! :) !
Gwarancja zwrotu oplat
zl 250.00
Oplata pr

sobota, 29 kwietnia 2017

ROZMOWY Z HOST RODZINKĄ

Od ostatniej rozmowy na skype z hostką, wymieniłyśmy mnóstwo maili, miałam też rozmowę z hostem i dzieciakami. Za każdym razem coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to właśnie rodzinka, której szukam!

Zadawali wiele pytań, ale nie czułam się jak na przesłuchaniu, właściwie, czułam się bardzo komfortowo. Dużo opowiadali o sobie, swojej okolicy, poprzednich au pairs (mieli ich 10!!! i dało się to odczuć, ponieważ udzielali bardzo trafnych informacji i pytali o naprawdę istotne szczegóły). Dostałam linki do strony ich miasta, najciekawszych miejsc w okolicy, oraz kontakt do LCC. 

Mam wrażenie, że wszystko co powinno zostać ustalone, zostało ustalone ;) i.. mam mój PERFECT MATCH!!! :) Kiedy zapytali, czy chcę do niech przyjechać byłam zachwycona i odetchnęłam z ulgą ;)

Mam nadzieję, że mój rok będzie tak niesamowity na jaki się zapowiada!

O co warto zapytać przyszłą host family?

O wszystko! Nie ma co się wstydzić, jeśli coś jest dla nas ważne, warto o to zapytać :) 
Dla mnie najistotniejsze były kwestie dotyczące:

1. Dzieci - jakie mają charaktery, co je ciekawi, a co denerwuje, czy często się złoszczą/płaczą, ile czasu przeznaczają na sport/naukę/komputer, co lubią jeść, jakich mają przyjaciół, jak znosiły rozstania i przyjazdy poprzednich au pairs, czy są ze sobą związane, czy często się kłócą, co jest dla nich najlepszą nagrodą, czy biorą jakieś leki, jak funkcjonują w gronie rówieśników, czy mają jakieś lęki/ przyzwyczajenia

2. Wychowanie dzieci - jakie reguły panują w domu, co dzieciom wolno, a czego nie wolno, jak odnoszą się do starszych i rówieśników,  czy sprzątają po sobie, jakie mają obowiązki, w jaki sposób rodzice rozwiązują problemy wychowawcze i czego w tym zakresie oczekują od au pair?

3. Oczekiwania - warto zadać to pytanie, bo można się zdziwić. Niektóre rodziny oczekują, że będziemy tylko kierowcami, inne, że będziemy robić wszystko za dzieciaki, jeszcze inne szukają osoby, która stanie się członkiem ich rodziny, będzie chodziła na mecze i przedstawienia i poza standardowymi obowiązkami, będzie darzyła dzieciaki ciepłem i sympatią. Kiedy dowiemy się czego od nas oczekuje rodzinka, łatwiej będzie ustalić, czy chcemy spędzić z nią rok

4. Warunki - pokój, samochód, telefon, kto i za co dokładnie płaci, na jakich warunkach możemy z nich korzystać? Godzina policyjna- warto pamiętać, bo to dość istotna kwestia. I najważniejsze jedzenie, czy jemy z rodzinką, czy możemy "zamówić" sobie coś, co lubimy, a jeśli jemy to, co rodzinka, warto dowiedzieć się jaką mają dietę :)

5. Inne, czyli codzienne życie rodziny, związane z miejscem w którym mieszkają, z religią i obyczajami jakie u nich panują. Co warto zobaczyć w okolicy? Może jakieś śmieszne historie rodzinne? Bądźcie kreatywne - kto pyta, nie błądzi! ;)

Jakie pytania zadała mi rodzinka?

1.Dużo pytali o mnie i moją rodzinę (nasze relacje, co robimy w wolnym czasie, o czym marzę i jakie mam życiowe cele)

2. Dlaczego chcę przyjechać do USA i co chciałabym tam zobaczyć

3. O doświadczenie z dziećmi i o to jak poradzę sobie w konkretnych sytuacjach (np. rozwiązując konflikt między dzieciakami)

4. O to czy jestem zorganizowana i asertywna

5. Moje oczekiwania odnośnie programu

6. Czy komfortowo czuję się prowadząc samochód

7. Gdzie zamierzam szukać przyjaciół (troszkę mnie to zdziwiło, ale w sumie odpowiedź na nakie pytanie może dużo powiedzieć o człowieku)

To były chyba takie najbardziej istotne ;) dzieciaki pytały czy mam zwierzątko i jaka jest Polska 


Jeśli ktoś jest przed rozmową, proponuję się nie stresować i być szczerym! Dzięki temu łatwiej będzie po przylocie, ponieważ mniej niespodzianek zaskoczy i was i rodzinkę ;)

Buziaki!
M.